Mówią, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Czasem jednak zaprosić trzeba, a najlepiej gdy będzie to Krewny od Browar Cztery Ściany.
Ta degustacja jest efektem ubocznym #bgm6 (liczę więc, że mi znikną boczki – jeśli nie, to składam reklamację!) – tam przywitać się nie zdążyłem, tak więc przyjmuję Krewnego do domu i krwistości oczekuję – wszak to Blood Orange IPA.
Chciałoby się powiedzieć że piwo jest przejrzyste, ale “coś w nim pływa”, jak setki miniaturowych punktów nukleacji i nie, to nie jest nagazowanie. Stawiam na krwinki drożdżowe Z resztą absolutnie mi to nie przeszkadza, bo jak dla mnie w piwie mogłyby działać aktywne wulkany, byle tylko efekt końcowy był zadowalający.
No i jest Pierwsze uderzenie aromatu świeżo chmielowe, ale zaraz potem… po-ma-rań-czki? Pierwszy łyk i spoglądam z niedowierzaniem, szukając intensywnie cząstek owocu. Bomba!
Pomarańczowa, soczkowa rewelacja. Otake krafty ze szwagrem walczyliśmy! Brawo Karolina i Wojtek!
Swoją drogą, uwielbiam te ich etykiety… ?
5/5
https://www.polskikraft.pl/…/browar-cztery-sciany-krewny_28…
* Żadna pomarańcza nie ucierpiała podczas tworzenia tej pseudo-recenzji. Autor nie bierze odpowiedzialności za problemy natury psychicznej wynikające z wywołania syndromu piwnego świra.
Komentarze