Ostatnie tygodnie nie pozwalają na kraftową nudę. Wcześniej była okazja na odwiedzenie Browaru Stu Mostów oraz Warsztatu Piwowarskiego. W ten weekend Browar Profesja świętując swoje trzecie urodziny zorganizował DWARFS FEST 2018. Impreza była połączona ze specjalną bitwą tegorocznej edycji wrocławskiego konkursu piwowarów domowych PiwoWarZone, a jej tematem przewodnim była wariacja na temat stylu Berliner Weisse.
Kiedy piszę ten tekst, impreza wciąż trwa w najlepsze, a ostatki zaplanowano na godzinę przed północą. Wtedy zostanie otwarty ostatni darmowy keg z belgijskim Druidem. Ja nie miałem innego wyjścia i tym razem na ulicę Kwidzyńską przyjechałem samochodem. Impuls degustacyjny był więc mocno stłumiony – w końcu po zakończonej wizycie musiałem jakoś wrócić z powrotem do domu 🙂 Dzięki temu mogłem się jednak skupić na innych aspektach imprezy, co normalnie mi się nie zdarza.
Spojrzałem na to jak na okazję na przyjrzenie się całej imprezie trochę z boku.
Pod względem frekwencji udało się znakomicie. Tego popołudnia wszyscy miłośnicy piwa z Wrocławia i okolic swoje kompasy mieli ustawione na ten sam azymunt i zjawili się niezliczonymi rzeszami. Nic, tylko się cieszyć! Wygenerowało to jednak pewien problem, z którym organizatorzy nie do końca sobie poradzili – odniosłem wrażenie, że frekwencja odrobinę przerosła założenia i w efekcie nie było planu, jak poradzić sobie z rosnącymi kolejkami i napływającymi zewsząd nowymi gośćmi.
Nie chcę się jednak czepiać 😉 ponieważ organizację imprez tego typu trzeba chwalić i promować na wszelkie sposoby. Z reporterskiego obowiązku wspomnę więc tylko to, co wszyscy i tak widzieli i nie sposób pominąć tej informacji w relacji.
Głównym kłopotem były wydające się nie mieć końca kolejki do nalewaków
Nowo przybywający goście zderzali się z tłumem i wynikającym z tego delikatnym chaosem. Kolejki rosły, a ponieważ w pewnym momencie ustawiły się dwie, ludzie nie za bardzo wiedzieli, która kolejka jest do czego. Gdy przyjechałem na Kwidzyńską i rozejrzałem się dookoła sam nie bardzo wiedziałem, co dalej. Tu kolejka, tam kolejka, pod namiotem aż się gotuje… to co najpierw? Podejrzewam, że ostatecznie każdy z nowo przybyłych rozpoczął od grzecznego odstania 30 minut w kolejce do nalewaków, jednak mi osobiście zabrakło jasnego planu całego wydarzenia.
Sądzę, że duży plakat, na którym wymienione byłyby przedziały godzin i informacje, co i gdzie w danym czasie będzie się działo, rozwiazałyby sprawę. Kiedy zwiedzanie, kiedy PiwoWarZone, kiedy happy hours… i gra gitara 🙂
Obiecałem jednak, że nie będę marudził, tak więc wrócę do przyjemności.
A było ich dokładnie 18 kranów i dodatkowo 19 różnych butelek. Dla każdego coś dobrego, a z długości kolejki można było wywnioskować tylko jedno – smakowało! Dodatkowo food trucki z jedzeniem i tak właściwie na urodzinach można było spędzić całe popołudnie, wieczór i zahaczyć o noc. Biorąc pod uwagę, że w tym samym terminie odbywała się Inwazja FoodTrucków na Browarze Mieszczańskim byłem pod wrażeniem tego, że Profesji udało się jakiekolwiek zabezpieczyć na użytek tej imprezy. Chapeau bax!
Czego się tu jednak napić, skoro jest się kierowcą, piwa sprzedawane w dużych pojemnościach a brakuje samplerów/tasterów/flight’ów (tak tak… polska język trudna język)?
Moim wybawieniem okazała się być bitwa PiwoWarZone
PiwoWarZone czyli Wrocławskie Bitwy Piwowarskie są to rozgrywki polegające na tym, że piwowarzy domowi przynoszą swoje warki, uwarzone według wcześniej ustalonego stylu a publiczność ocenia i oddaje swoje głosy na piwo, które według nich jest najlepsze. Podczas Dwarfs Fest 2018 odbyła się specjalna edycja tego konkursu o nazwie PROFESJONALISTA, pod patronatem – nie inaczej – Browaru Profesja, który nawet dostarczył część składników do uwarzenia konkursowych piw. Bitwa głównie zabawowo-prestiżowa, ponieważ nagrody, jakkolwiek liczne, możnaby określić mianem zrzutki materiałów marketingowo-promocyjnych, jednak dla prawdziwego piwowara domowego największą przyjemnością jest zawsze uwarzenie nowego piwa i możliwość podzielenia się nim z innymi.
Tym razem ośmiu piwowarów uwarzyło cuda mniej lub bardziej luźno nawiązujące do stylu Berliner Weisse. I tu się zgodzę z Napoleonem, który kiedyś nazwał to piwo “szampanem północy” – to takie moje piwne prosecco (ciekawe, ile osób teraz ma ochotę usmażyć mnie żywcem na wolnym ogniu za to porównanie…). Lekkie, orzeźwiające, o niskim ballingu i na dodatek serwowane w ramach konkursu w małych ilościach.
Hura! Zostałem uratowany!
Osiem piw, wszystkie fantastyczne, każde inne i jednocześnie takie same. Raj!
Ciężko było wybrać to jedno, najlepsze, ponieważ każdy z piwowarów wykazał się sporą inwencją a niektórzy wręcz ułańską fantazją (#6 czyli Sapera Damiana Romanowskiego – moja nagroda specjalna za pojechane całkowicie po bandzie Black BW).
Ostatecznie mój wybór padł na blend piw Jakuba Mularczyka, Miłosza Staniszewskiego (#2 Iluminator) oraz Marcina Przybylskiego (#7 Woźnica). Niestety, pilnujący urny na głosy Rajmund Komosiński, czyli prezes dolnośląskiego oddziału PSPD, nie dał się zwieść i ostatecznie musiałem wybrać jedno z tych dwóch piw.
Gdy wróciłem do stanowiska Marcina Przybylskiego by porozmawiać o uwarzonym przez niego piwie czekała na mnie niespodzianka pod postacią limitowanej edycji 😉 konkursowej warki. Marcin wykazał się piwowarską przezornością i cechującą każdego piwowara domowego potrzebą eksperymentowania i podzielił warkę Woźnicy na dwie odrobinę różniące się od siebie wersje.
Marcin, wersja z kiwi… to był sztos!
Tak w ogóle to kto nie był, niech żałuje
Cieszę się bardzo, że takie spotkania się odbywają. Jest to bardzo potrzebne, ponieważ w Polsce kraft nadal znajduje się zbyt daleko od komina, i tego typu imprezy pozwalają na skrócenie tego dystansu i niesienie kaganka oświaty do ludu 🙂
Do zobaczenia, zapewne już w czerwcu na WFDP!
A dupy od zakażonych piw brettami nie urwało ? W końcu Profesja z tego jest głównie znana i ceniona.
Sprawdziłem. Jest cała 😉