Wrocławski Browar 100 Mostów od kilku lat stanowi jasną gwiazdę na firmanencie rodzimego kraftu. Mimo długiego stażu pracującym tam piwowarom udaje się uniknąć rutyny i osiadania na laurach, nadal potrafiąc zaskakiwać miłośników dobrego rzemiosła kraftowego. Taką niespodzianką jest niewątpliwie premierowe piwo tegorocznego festiwalu Beer Geek Madness, prezentowane pod marką Salamander podwójnie chmielone Grapefruit and Mandarin DIPA.
Stanowisko browaru na festiwalu nie należało do specjalnie obleganych, czemu trudno się dziwić, wszakże mieszkańcy Wrocławia wypustów ze 100 Mostów mają na codzień pod dostatkiem. Znana też wszystkim czarna salamandra na żółtym tle nie krzyczała z daleka NOWOŚĆ! tak, jak etykiety większości nowych piw festiwalowych.
Nie wszystko jednak musi krzyczeć by zasłużyć na uwagę, bo szybki rzut oka na opisy nowości w folderze festiwalowym spowodował, że do mnie czarno – żółte barwy już z daleka głośno krzyczały SZTOS!
To piwo zabija.
Mordując wszystkie zmysły każe się zastanawiać, z jakimże to szatanem stumościanie zawarli pakt na piwo idealne. Zarówno z kranu jak i z butelki werdykt jest taki sam – Grapefruit and Mandarin DDH DIPA ociera się o piwny absolut.
Zabija pomarańczą/mandarynką* oraz grejpfrutem w sposób, jaki nie zrobiło tego żadne inne piwo festiwalu oraz prawdę mówiąc tak, jak nie robi tego żadne inne piwo jakie kiedykolwiek miałem przyjemność pić czy to po tej, czy po drugiej stronie oceanu. Owoce są tam, gdzie być powinny – zarówno w aromacie, jak i w smaku. Słodko-cytrusowo jest z przodu i jednocześnie z tyłu, nic nie dominuje a jednocześnie nie daje sobie odebrać palmy pierwszeństwa. Goryczka jest idealnym miksem chmielu i grejpfruta. Oj, ciężko pisać o czymś, co jest tak dobre. To po prostu trzeba wypić.
Mimo wszystko postaram się jakoś namalować moje wrażenia słowami – wyobraźcie sobie wspaniałe, czerwone pomarańcze** i dojrzałe, pękające od soku grejpfruty, jeszcze ciepłe od słońca, które ogrzewało je na drzewie. Teraz przekrójcie je w myślach i powąchajcie, pozwólcie rozejść się aromatowi, wypełnić każdą część Waszego umysłu. Niech zapach przeniesie Was gdzie indziej. Tak właśnie oddziaływuje na mnie to piwo. Smakuje również słońcem – świeżo wyciśniętym grejpfrutem. Właściwie to jakby mi ktoś powiedział, że piję sok grejpfrutowy, to bym uwierzył
Za spotkanie! Jestem pewien, że czeka mnie niejedno i mam tylko ogromną nadzieję, że ta warka nie pozostanie jedyną, ponieważ najchętniej podpiąłbym już teraz, zaraz cały keg do swojego kegeratora i spijał go tak, jak pszczoły spijają nektar z kwiatów…
… ok, może trochę mnie poniosło z tymi pszczołami 😉 ale keg poproszę. Da się załatwić, prawda 100 Mostów?
Na kranie: link
* niepotrzebne skreślić 😉
** tak wiem, mandarynki… ale sami rozumiecie – czerwona pomarańcza ma jeden, konkretny zapach, natomiast mandarynka ma ich tyle, ile mandarynek w sklepie. Jak mówię czerwona pomarańcza to tak jest. Kropka 😛
Komentarze