Skoro nie udało się dotrzeć z Nepomucenem do Vermont, być może uda się to w przypadku podróży do Miami? Mając obydwa te piwa w lodówce nie da się uniknąć skojarzeń i w efekcie nie wypić ich jednego po drugim. Co też i ja uczyniłem.
Amerykański lager jest stylem, na który należy spoglądać przez pryzmat rynku masowego oraz osobno, kraftu. Zgodnie z definicją BJCP 1B, czyli Standard American Beer American Lager powinno być:
- bardzo jasne
- mocno nagazowane
- mieć lekkie ciało
- być wysoko odfermentowane, tak więc być wytrawne, bez słodowej podpory
- mieć neutralny profil aromatyczny
- oraz niską goryczkę
Budweiser, Miller, Coors – dla przeciętnego Amerykanina marki te są wyznacznikiem tego, czym jest piwo i tak naprawdę produkty tych korporacji doskonale wpisują się w podaną powyżej definicję. Analogicznie jest na rynku polskim. U nas konsumenci wypijają miliony hektolitrów pochodzących z mega tanków browarów na literę Ż. Spytani o to, czym dla nich jest piwo pomyślą o tzw. korpolagerze i odpowiedzą “złocisty trunek”. Dla amerykanina everyday beer to właśnie BJCP 1B, light beer.
A jeśli szukacie jednego przykładu tego stylu, to jest to słynny Bud Light.
Ciekawostka: Bud Light jest produktem z punktu widzenia piwowara domowego bardzo przydatnym. Profilowo bardzo lekki i neutralny, dostępny w aluminiowych, zakręcanych butelkach o małej pojemności stanowi idealną bazę dla eksperymentów infuzji chmielu na zimno w celu eksperymentowania z wpływem różnych odmian chmielu na profil aromatyczny piwa.
Hmm… tak właściwie to chyba powinienem o tym napisać osobny post. Jak sądzicie?
Lager kraftowy to między innymi gatunki takie jak imperial pilsner, pale lager czy też najbardziej interesujący z punktu widzenia różnic styl California Common. Do fermentacji lagerów wykorzystuje się drożdże dolnej fermentacji, a najlepszy profil można uzyskać wyłącznie dzięki precyzyjnej kontroli (niskiej) temperatury fermentacji. California Common jest efektem eksperymentów XIX-wiecznych browarników kalifornijskich, którzy wykorzystywali specjalnie wyselekcjonowany szczep drożdży, umożliwiający fermentację lagerów w wyższych temperaturach zachodniego wybrzeża. W dzisiejszych czasach kalifornijscy browarnicy mogą również wykorzystać dającą całkiem dobre rezultaty metodę fermentacji pod ciśnieniem, jednak jest to temat na kolejny post.
Jak wyszła Nepomucenowi polska interpretacja lagera o amerykańskim zacięciu?
Brzmi to trochę jak gonienie własnego ogona. Czy europejskie browary powinny w ogóle podejmować się warzenia lagerów tego typu? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony dlaczego nie, w końcu jest to zgodne z ideą kraftu oraz zwiększa różnorodność dostępnych na rynku piw. Z drugiej jednak strony jako ktoś, kto odwiedza USA dosyć często i ma okazję spróbowania wielu przykładów warzonego tam piwa stwierdzam, że
<wymadrzam sie>nie widzę w tym przyszłości, ponieważ tak, jak jadąc do Stanów nie wożę drewna do lasu i nie biorę ze sobą IPA, tak i wracając nigdy nie przyszłoby mi do głowy, aby przywieźć ze sobą lagera w stylu O say, can you see…</wymadrzam sie>
Poza tym uwarzenie prawdziwie amerykańskiego lagera wymaga amerykańskiego sprzętu i przede wszystkim świeżych, lokalnych surowców.
Now… prove me wrong
Potraktowałem Miami jako piwo “w stylu american lager”. Tak, jak piwa “w stylu grodziskie” czy też “w stylu Kölsch” – jako wariację na temat, nie oczekując zgodności ze specyfikacją. Spodziewam się po prostu APA dolnej fermentacji.
Profil smakowy jest czysty. Nie jest to oczywiście sterylność właściwa dla europejskiego lagera, ale w końcu wszystkie amerykańskie wariacje tradycyjnych kontynentalnych styli piwnych przeważnie charakteryzuje odjazd w jakąś stronę, tak więc ok. Zgadza się.
Chmielony amerykańskimi odmianami chmielu Nepomucen przypomina mi w aromacie Juice Symphony z browaru Rockmill. Wyraźnie można wyczuć nuty kwiatowe i co ciekawe, również pszeniczne nuty witbierowe. Czyli mamy taki trochę wymykający się klasyfikacji blend. A ja przecież lubię blendy… Lubię je pić, lubię mieszać.
Ok. Now you’ve got my attention 🙂
Jest bardzo pijalnie. Gładko. Jak na sesyjność tego piwa – 4.6% jest bardzo bliskie 4.2% Bud Light’a – w ciele ładnie wypełniająco. Na swojej stronie internetowej Nepomucen pochwalił się składem tego piwa i nie było w nim wymienionych żadnych dodatków, ale biorąc pod uwagę wyraźnie pszeniczny charakter sądzę, że jednak w składzie zostały pominięte dodatki niesłodowane i sporą część zasypu stanowiły płatki pszeniczne, a być może również owsiane. Taniej, a przy okazji lepiej, więc jeśli tak było, to jak dla mnie win-win.
Co istotne – nie jest wodniście. Udała się też goryczka, jest okrągła, wyraźnie zdefiniowana i ładnie wpasowana w charakter piwa. Z ciekawym, zaakcentowanym finishem, podkreślająca pełnię smaku, nie zalegająca. Jej charakter przywodzi mi na myśl tajskie i hinduskie potrawy oraz rolę, jaką pełnią w nich ostre przyprawy. Akcentują, nie przykrywając smaku i aromatu, wprowadzają intensywne zakończenie, nie budując jednocześnie wrażenia dominacji nad całością. Zupełnie jak w przypadku goryczki w Miami.
Reasumując – na lato, ale nie tylko, bardzo fajne, orzeźwiające piwo.
Zdecydowane zaskoczenie. Polecam z czystym sercem. Może jednak american lager ma w Polsce przyszłość?
Have I been just proven wrong…?
#konkurs Kolejny, ale niekoniecznie następny w kolejności 😉 człon hasła konkursowego brzmi:
Piwie
Tutaj możesz dodać swoje trzy grosze