Koyt. Znany również jak Kuit lub też Kuyt jest stylem o długiej i bogatej historii. Warzone głównie od końca XIV do początków XVII wieku wieku, a później odsunięte w cień, to rdzennie holenderskie piwo przeżywa teraz mały comeback na fali kraftowej rewolucji, bezustannie poszukującej nowych smaków i wyzwań piwowarskich.
Ja również zapomniałem o tym, że mam je w kegeratorze. Zakupione parę tygodni temu, zagubione wśród stada innych zwierzątek, przypominałem sobie o nim dopiero bardzo niedawno. Od tamtej pory zacząłem planować spokojną godzinę na bliższe spotkanie.
Czym się to je?
Skoro owies, to łyżką 🙂 Koyt to piwo warzone z wykorzystaniem chmielu oraz słodów i/lub składników niesłodowanych w proporcjach 3-2-1:
- 3 jednostki słodu owsianego
- 2 jednostki słodu jęczmiennego
- 1 jednostka słodu pszenicznego
wykorzystujące neutralne profilowo drożdże górnej fermentacji typu Ale.
Można natknąć się na pewien szum informacyjny dotyczący tego, czy Koyt był zawsze warzony przy użyciu chmielu.
Ile osób, tyle opinii na ten temat. Niektórzy wręcz wyróżniają dwa osobne style – Koyt oraz Gruit Koyt – wersję, gdzie goryczka i aromat uzyskiwane były przy użyciu odpowiedniej mieszanki ziół.
Należy jednak powiedzieć jasno – gruit to nie koyt, ponieważ do produkcji tego ostatniego wykorzystuje się wyłącznie chmiel. Dla tych, którzy nigdy wcześniej z gruitem się nie zetknęli w telegraficznym skrócie podam garść informacji.
Do warzenia średniowiecznego gruita używano między innymi woskownicy europejskiej STOP bylicy pospolitej STOP bluszczyka ziemnego STOP szanty STOP a spośród bardziej powszechnie dziś rozpoznawalnych roślin jałowca STOP krwawnika pospolitego STOP wrzosu zwyczajnego STOP czy też lawendy (mówiłem, że będzie telegraficzny skrót… ;)). Ciekawym dodatkiem był lulek czarny, halucynogenny i stanowiący w większych ilościach zagrożenie dla życia. Tak naprawdę używano wielu różnych mieszanek ziół tak, jak dziś używamy niezliczonej kombinacji chmieli, słodów i dodatków niesłodowanych.
Materiały historyczne jednoznacznie wskazują na to, że Koyt jako styl piwa mógł być warzony wyłącznie przy użyciu chmielu. W 1455 roku holenderski książe Filip III Dobry Burgundzki usankcjonował użycie chmielu w piwie warzonym w tym stylu a produkt pracy holenderskich piwowarów bardzo szybko pozyskał szeroką rzeszę zwolenników i stał się bardzo pożądanym produktem eksportowym. Głównym odbiorcą były miasta znajdujące się na terenach dzisiejszej Belgii. Popularność tego piwa była tak wielka, że historia wspomina wręcz o zamieszkach, jakie wybuchły w mieście Leeuwarden, a które spowodowane były brakiem dostępu do ulubionego trunku.
Osoby zainteresowane historią tego stylu odsyłam na strony Witte Klavervier, gdzie można znaleźć kopalnię wiedzy na temat holenderskich styli piwnych.
- Koyt jako rdzennie holenderski styl piwny (Witte Klavervier, EN) — PL, Google Translate
- Historia Koyt/Kuit/Kuyt (Witte Klavervier, EN) — PL, Google Translate
- Gruit i Koyt to nie to samo (Witte Klavervier, EN) — PL, Google Translate
W zeszłym roku uwarzenia tego piwa podjęła się niezawodna ekipa Jabeerwocky, czyli maczali w nim swe palce (oraz wąsy i brody) nie kto inny jak Rafał Kowalczyk i Marcin Chmielarz.
Widać wyraźnie, że jestem więc “do tyłu”, ponieważ zeszły rok był w roku 2017, a mamy obecnie rok 2018. Czy powinienem więc pisać o czymś, co w kraftowej skali upływu czasu jest już prehistorią?
Uważam że jak najbardziej, i to z wielu powodów.
Pierwszym i najbardziej oczywistym powodem jest to, że skoro ja nie miałem dotąd możliwości zetknięcia się z piwem uwarzonym w tym stylu, tym bardziej więc wiele innych osób nigdy dotąd nawet nie zdawało sobie sprawy z jego istnienia. Należy więc nieść kaganek oświaty.
Po drugie, nigdy nie ma złego czasu na to, by napić się dobrego piwa i podzielić się nim z innymi. Nawet, jeśli ma to być spotkanie wirtualne.
Trzecim powodem jest moja osobista niechęć do piwnych snobów, którzy w sposób zadeklarowany i z wielką dumą ogłaszają wszem i wobec, że nigdy przenigdy nie piją drugi raz tego samego piwa. O ile jestem w stanie zrozumieć chęć spróbowania jak największej ich ilości, o tyle religijna wręcz niechęć do sięgnięcia drugi (albo Boże broń, trzeci!) raz po piwo pochodzące z tego samego tanka jest dla mnie zupełnie niezrozumiała.
A ponieważ nie jestem historykiem piwnym, nie będę się wymądrzał i przejdę do meritum, czyli piwa dzięki któremu było mi dane po raz pierwszy posmakować Koyta.
Aromat jest chlebowy, a także lekko grodziszowy, zbożowy, głównie pszeniczny. Jabeerwocky’owy Koyt ma jasność i rześkość aromotu charakterystyczną dla piw uwarzonych w stylu Saison. Przypadek? Nie sądzę. Wystarczy spojrzeć na to, jakie drożdże (Belle Saison) zostały użyte podczas fermentacji. Do tego bardzo delikatna, subtelnie szczypiąca w nos przyprawowość i śladowe nuty fenolowe.
Czy jest to osadzone w stylu? A kim ja jestem, by to osądzać 🙂 Według mnie jest to profil bardzo dobrego Saisona i tego się będę trzymał łamany na kole przez pozostałych członków PSPD 🙂
High Oats to piwo o jasnej, słomkowej barwie i równie jasnej, jednak bardzo nietrwałej pianie. I to jest pierwsza poważniejsza wada tego piwa, ponieważ zgodnie ze specyfikacją stylu, piana powinna być trwała. Piwo jest nieprzejrzyste, widoczny jest lekki do średniego haze, w stylu.
Pierwsze wrażenie dotyczące smaku to słodowo-drożdżowy charakterze. Szybko jednak ustępuje kwaskowatym, cytrusowym (a dokładniej – cytrynowym) nutom. Ciało jest krągłe, aksamitne. Całe piwo zbalansowane. Nic nie wystaje i nic nie przeszkadza. W smaku oprócz saisonowości znaleźć można odniesienia – ach, jakże jestem zaskoczony 😉 – do całkiem fajnego pszeniczniaka 🙂
Świetna, lekka goryczka to zdecydowanie kolejny silny punkt tego piwa. Delikatna, szlachetna, lekko “pylista” ale nie zalegająca. Świetnie współgrająca z pozostałymi deskryptorami i utrzymana w stylu.
Piwo ma wysycenie średnie, lekko rozgrzewa przełyk a balans smaku jest przesunięty w kierunku cytrusowej kwaśności. Pozwala to na picie małymi łykami i w moim przypadku wymagało rozłożenia całej butelki na dłuższą sesję. Ja takie piwa sączę, sądzę jednak, że miłośnicy saisonów będą je pili litrami.
Piwo bez wad, warzone odważnie i z gracją. Czy jest reprezentatywne dla stylu? O to należałoby zapytać specjalistów od historycznych holenderskich stylów. Mi efekt końcowy zasmakował do tego stopnia że uważam, iż Jabeerwocky powinni wziąć się za Grodzisza. Wygląda na to, że stylistyczne wykopaliska wychodzą im znakomicie!
Co tam dużo gadać. Rafał, Marcin i Nepomucen uwarzyli ciekawe i smaczne piwo.
Czemu nie jestem tym faktem zaskoczony… 😉
Ocena: 41/50 — Bardzo dobre
Tutaj możesz dodać swoje trzy grosze